Wakacje to zdecydowanie czas wzmożonego ruchu w szkołach nauki jazdy. Instruktorzy jakby mniej śpią, kolejki w WORD-ach wydłużają się, a właściciele szkół nauki jazdy odrabiają straty po jesienno-zimowo-wiosennych spadkach.
Wczasy z prawem jazdy
No cóż, szybki kurs nauki jazdy jest mniej więcej tym, czym jest gotowanie jajek w mikrofalówce. Na szybko. Każdy w miarę rozsądny wie, że wcześniej czy później taki pomysł kończy się źle.
Żeby nie było – doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że tzw przyśpieszone kursy nauki jazdy same w sobie złe nie są, bowiem zmieniona organizacja jazd, czy wykłady przeprowadzone w kilku parogodzinnych blokach dają możliwość zdecydowanego skrócenia czasu trwania kursu. Uważać należy na oferty “wczasowe”, których głównym zadaniem jest zrealizowanie kursu nauki jazdy w możliwie kuriozalnie krótkim terminie. Dlaczego?
- Nikt nie może założyć, że każdemu kursantowi wystarczy 30 godzin wykładów i 30 godzin jazd.
- Mając powyższe na uwadze ustawodawca uznał, że kurs nauki jazdy to minimum 30 godzin wykładów i minimum 30 godzin jazd. Dlaczego szkoły nauki jazdy dają 30 godzin? Żeby było taniej, chociaż są nauki jazdy, które w pakiecie oferują 32 godziny zajęć praktycznych.
- 30 godzin jazdy nie wystarcza niemal nikomu.
- Nauczenie zdania egzaminu a nauczenie jazdy to dwie biegunowo odmienne umiejętności. Skoro gołębie w czasach II wojny światowej nauczono sterować pociskami samonaprowadzającymi się, to dlaczego człowieka nie można nauczyć zdania egzaminu? Ale czy te nieszczęsne gołębie były świadome wykonywanych przez siebie czynności? No właśnie.
- Może i nauczysz się jeździć, może i zdasz w małym miasteczku, ale dzięki temu staniesz się kaleką komunikacyjnym potrafiącym odnaleźć się w warunkach “normalnego” ruchu drogowego. Eksperci uważają wręcz, że egzaminy na prawo jazdy w małych WORD-ach to wręcz skazywanie młodych ludzi na śmierć, a nowy ośrodek egzaminacyjny powstał nawet w Brzdżąchowie.
Umieć zdać egzamin, to tak jak podać facetowi przepis na sernik – i tak go nie upiecze, bo nie potrafi
Niestety – albo stety, egzamin na prawo jazdy nie polega na wykonaniu paru zadań z listy, to także a właściwie przede wszystkim ogólna ocena z jazdy, a przyszły kierowca – czego nie jest często świadomy – zbiera punkty na zaliczenie już od pierwszych minut egzaminu. Egzamin w ruchu miejskim polega przecież na wykonaniu, zgodnie z przepisami ruchu drogowego i techniką kierowania pojazdem, w ruchu drogowym zadań egzaminacyjnych, które ustalone są w przepisach regulujących przebieg egzaminu. Same zadania to jednak nie wszystko, bowiem
Egzaminator zwraca szczególną uwagę na:
a) sposób wykonywania manewrów na drodze,
b) zachowanie wobec innych uczestników ruchu drogowego,
c) umiejętność oceny potencjalnych lub rzeczywistych zagrożeń na drodze,
d) skuteczność reagowania w przypadku powstania zagrożenia,
e) sposób używania mechanizmów sterowania pojazdem.
Problem z egzaminami polega w dużej mierze na tym, że osoby egzaminowane nie znają zasad egzaminu, kryteriów oceny, ba, nie znają nawet zadań egzaminacyjnych, a zdarza się, że niektórych nawet nie wykonywali.
No ale uwziął się. Wziął i nie zaliczył. Dlaczego więc ido, nie zdajo a później płaczo?
Jeśli nie masz czasu na kurs nauki jazdy – po prostu odpuść sobie. Poczytaj: Tak was w nauce jazdy kroją, a Wy jeszcze cieszycie się.
…a może rzucić wszystko i wyjechać nad morze..?
Psst… Wiesz, że testów na prawo jazdy możesz uczyć się nawet na plaży?